Tom
siedział na skraju łóżka rozglądając się uważnie po pokoju.
Czekał, aż Lisa wróci z kuchni. Zaproponował jej pomoc, ale
odmówiła i z delikatnym uśmiechem zniknęła za drzwiami.
Niepokoił go ten uśmiech i fakt, że choć była w domu miała na
nosie te przeklęte okulary. Nienawidził ich. Wyglądała piękniej,
kiedy trzymała je bezpiecznie schowane w kieszeni. Nie rozumiał,
dlaczego tak się upierała przy noszeniu ich.
Usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi i jego oczom ukazała się taca, na której stały dwie szklanki i talerzyk z ciasteczkami. Był pod wrażeniem jej zręczności. Musiała znać każdy kąt w tym domu skoro poruszała się po nim tak swobodnie.
- Częstuj się – powiedziała cicho siadając na drugim końcu łóżka. Zaczęła nerwowo bawić się palcami zupełnie, jakby chciała je sobie połamać. Chłopak przez chwilę się jej przyglądał, zanim podniósł się i kucnął przed nią.
- Powiesz mi, co się stało?
- To nic takiego.
Chłopak westchnął i uniósł dłoń, by zsunąć jej z nosa okulary. Teraz rozumiał, czemu je założyła. Miała zaczerwienione oczy, zupełnie jakby płakała przed jego przyjściem.
- Nie zadzwoniłabyś do mnie, gdyby nic się nie stało. Czemu płakałaś?
- Pokłóciłam się z Andym.
- O co poszło?
Nastała cisza, która powiedziała gitarzyście więcej, niż chciałby wiedzieć. Chodziło o nich. Andreas od dawna zachowywał się dziwnie i patrzył na nich wilkiem, zupełnie jakby zmuszali dziewczynę, by spędzała z nimi czas. Wszyscy widzieli, że kocha się w Lisie, ale zamiast z nią o tym porozmawiać zachowywał się, jak idiota. I doprowadził ją tym do płaczu. Nie daruje mu tego. Spojrzał na dziewczynę, która wydawała mu się jeszcze bardziej krucha i bezbronna. Jak ktoś mógł chcieć ją zranić? Wolał nie wyobrażać sobie, jak wyglądało jej życie zanim poznała Caroline i Andreasa. Musiała być potwornie samotna. Teraz wreszcie miała przyjaciół i nie czuła się tak bardzo wyobcowana a jednak znalazł się ktoś, kto to potępiał. Wahał się tylko chwilę zanim podniósł się i usiadł obok niej obejmując ją ramieniem.
Lisa schowała twarz w obszernej bluzie chłopaka i starała się opanować łzy, które znowu próbowały wydostać się z jej oczu. Nie chciała przy nim płakać. Nie chciała mu pokazać, jak bardzo jest słaba, choć on musiał doskonale o tym wiedzieć. W końcu zadzwoniła do niego. Ludzie silni tak nie robią. Nie potrzebują nikogo. A ona nie potrafiła być silna. Tak bardzo się bała, że straci ich wszystkich. Bała się, że Caro zachowa się tak samo, jak blondyn. Bała się momentu, w którym bliźniacy wyjadą w trasę. Bała się zostać sama.
- No już malutka. Nie ma sensu płakać przez jakiegoś idiotę.
- Boję się Tom.
- Czego się boisz?
- Boję się, że zostanę sama.
Tom nic na to nie powiedział, tylko jeszcze mocniej ją przytulił, jakby chciał jej tym powiedzieć, że to nigdy nie będzie miało miejsca. Póki będzie mieć na to wpływ nie pozwoli, by kiedykolwiek poczuła się samotna i opuszczona. Nikt nie powinien się tak czuć.
Andreas był zły na siebie. Poniosło go i powiedział parę nieprzyjemnych słów. Sam już gubił się w swoich myślach. Lisa zasłużyła, by to usłyszeć czy nie? Naprawdę go olała, czy sam sobie to wmówił, bo tak było mu wygodniej? I co teraz robiła? Płakała? Czy może w ogóle nie przejęła się tym, co miało miejsce?
Tak bardzo chciał tam wrócić i przeprosić ją za wszystko, ale wiedział, że mu nie otworzy. Nie zasłużył sobie na to. Zachował się, jak idiota a ona miała prawo więcej się do niego nie odezwać. Tylko, że świadomość tego niczego mu nie ułatwiała. Wcale nie chciał jej stracić. A póki co robił wszystko, by do tego właśnie doszło.
- Jestem idiotą.
- Trudno temu zaprzeczyć.
Blondyn aż podskoczył słysząc głos przyjaciela dobiegający od strony drzwi. Podniósł głowę i spojrzał na Billa, który stał oparty o futrynę i przyglądał mu się uważnie.
Usłyszał ciche skrzypnięcie drzwi i jego oczom ukazała się taca, na której stały dwie szklanki i talerzyk z ciasteczkami. Był pod wrażeniem jej zręczności. Musiała znać każdy kąt w tym domu skoro poruszała się po nim tak swobodnie.
- Częstuj się – powiedziała cicho siadając na drugim końcu łóżka. Zaczęła nerwowo bawić się palcami zupełnie, jakby chciała je sobie połamać. Chłopak przez chwilę się jej przyglądał, zanim podniósł się i kucnął przed nią.
- Powiesz mi, co się stało?
- To nic takiego.
Chłopak westchnął i uniósł dłoń, by zsunąć jej z nosa okulary. Teraz rozumiał, czemu je założyła. Miała zaczerwienione oczy, zupełnie jakby płakała przed jego przyjściem.
- Nie zadzwoniłabyś do mnie, gdyby nic się nie stało. Czemu płakałaś?
- Pokłóciłam się z Andym.
- O co poszło?
Nastała cisza, która powiedziała gitarzyście więcej, niż chciałby wiedzieć. Chodziło o nich. Andreas od dawna zachowywał się dziwnie i patrzył na nich wilkiem, zupełnie jakby zmuszali dziewczynę, by spędzała z nimi czas. Wszyscy widzieli, że kocha się w Lisie, ale zamiast z nią o tym porozmawiać zachowywał się, jak idiota. I doprowadził ją tym do płaczu. Nie daruje mu tego. Spojrzał na dziewczynę, która wydawała mu się jeszcze bardziej krucha i bezbronna. Jak ktoś mógł chcieć ją zranić? Wolał nie wyobrażać sobie, jak wyglądało jej życie zanim poznała Caroline i Andreasa. Musiała być potwornie samotna. Teraz wreszcie miała przyjaciół i nie czuła się tak bardzo wyobcowana a jednak znalazł się ktoś, kto to potępiał. Wahał się tylko chwilę zanim podniósł się i usiadł obok niej obejmując ją ramieniem.
Lisa schowała twarz w obszernej bluzie chłopaka i starała się opanować łzy, które znowu próbowały wydostać się z jej oczu. Nie chciała przy nim płakać. Nie chciała mu pokazać, jak bardzo jest słaba, choć on musiał doskonale o tym wiedzieć. W końcu zadzwoniła do niego. Ludzie silni tak nie robią. Nie potrzebują nikogo. A ona nie potrafiła być silna. Tak bardzo się bała, że straci ich wszystkich. Bała się, że Caro zachowa się tak samo, jak blondyn. Bała się momentu, w którym bliźniacy wyjadą w trasę. Bała się zostać sama.
- No już malutka. Nie ma sensu płakać przez jakiegoś idiotę.
- Boję się Tom.
- Czego się boisz?
- Boję się, że zostanę sama.
Tom nic na to nie powiedział, tylko jeszcze mocniej ją przytulił, jakby chciał jej tym powiedzieć, że to nigdy nie będzie miało miejsca. Póki będzie mieć na to wpływ nie pozwoli, by kiedykolwiek poczuła się samotna i opuszczona. Nikt nie powinien się tak czuć.
Andreas był zły na siebie. Poniosło go i powiedział parę nieprzyjemnych słów. Sam już gubił się w swoich myślach. Lisa zasłużyła, by to usłyszeć czy nie? Naprawdę go olała, czy sam sobie to wmówił, bo tak było mu wygodniej? I co teraz robiła? Płakała? Czy może w ogóle nie przejęła się tym, co miało miejsce?
Tak bardzo chciał tam wrócić i przeprosić ją za wszystko, ale wiedział, że mu nie otworzy. Nie zasłużył sobie na to. Zachował się, jak idiota a ona miała prawo więcej się do niego nie odezwać. Tylko, że świadomość tego niczego mu nie ułatwiała. Wcale nie chciał jej stracić. A póki co robił wszystko, by do tego właśnie doszło.
- Jestem idiotą.
- Trudno temu zaprzeczyć.
Blondyn aż podskoczył słysząc głos przyjaciela dobiegający od strony drzwi. Podniósł głowę i spojrzał na Billa, który stał oparty o futrynę i przyglądał mu się uważnie.
-
Co tu robisz?
- Sprawdzam, jak daleko posunęła się głupota.
- Skąd ty...
- Tom mi powiedział.
- Ale skąd...
- Był u Lisy. Było z nią naprawdę źle. Jak mogłeś ją tak potraktować?
Chłopak nie odezwał się. Zawzięcie analizował w głowie to, co przed chwilą usłyszał. Zranił Lisę. Nie chciał tego, ale stało się. Ona, będąc załamana zadzwoniła po Toma. Tutaj musiał się zatrzymać na dłużej. Dlaczego zadzwoniła akurat po niego? Prędzej spodziewał się telefonu do Caro albo Billa. Toma nawet nie brał pod uwagę a tu taka niespodzianka. Nieco go to niepokoiło. A jeśli ona? Nie, to niemożliwe.
- Nic nie powiesz?
- Sądzę, że Tom wszystko Ci już powiedział.
- Nie wiń go za to, czego ty jesteś przyczyną.
- A on nie ma oporów, by z tego korzystać.
Bill tylko pokręcił głową i wyszedł. Rozmowa z przyjacielem nie miała sensu. Nigdy nie sądził, że Andreas może aż tak się zmienić. Nie poznawał go. Kiedyś był wesołym, otwartym i pomocnym chłopcem, który przez nich pakował się wiecznie w kłopoty a mimo to stał za nimi murem. Teraz stał się gburem, który myśli tylko o sobie i w każdym widzi wroga. I choć bardzo chciał nie mógł zrobić niczego, by mu pomóc, bo on tej pomocy nie chciał.
Zrezygnowany wrócił do domu.
- Dowiedziałeś się czegoś?
- Niestety nie.
Tom zamyślił się obserwując brata. Widział rezygnację w jego oczach – coś, czego nie oglądał zbyt często. Musiało być naprawdę źle.
- Nie przejmuj się. Minie mu, przecież go znasz.
- Chyba właśnie w ogóle go nie znamy Tom. Zmienił się.
Chłopak westchnął cicho i poklepał brata po ramieniu. Nigdy nie sądził, że kiedyś stracą przyjaciela. Dziwnie czuł się z tą myślą. Zupełnie, jakby to mu się tylko śniło.
- Sprawdzam, jak daleko posunęła się głupota.
- Skąd ty...
- Tom mi powiedział.
- Ale skąd...
- Był u Lisy. Było z nią naprawdę źle. Jak mogłeś ją tak potraktować?
Chłopak nie odezwał się. Zawzięcie analizował w głowie to, co przed chwilą usłyszał. Zranił Lisę. Nie chciał tego, ale stało się. Ona, będąc załamana zadzwoniła po Toma. Tutaj musiał się zatrzymać na dłużej. Dlaczego zadzwoniła akurat po niego? Prędzej spodziewał się telefonu do Caro albo Billa. Toma nawet nie brał pod uwagę a tu taka niespodzianka. Nieco go to niepokoiło. A jeśli ona? Nie, to niemożliwe.
- Nic nie powiesz?
- Sądzę, że Tom wszystko Ci już powiedział.
- Nie wiń go za to, czego ty jesteś przyczyną.
- A on nie ma oporów, by z tego korzystać.
Bill tylko pokręcił głową i wyszedł. Rozmowa z przyjacielem nie miała sensu. Nigdy nie sądził, że Andreas może aż tak się zmienić. Nie poznawał go. Kiedyś był wesołym, otwartym i pomocnym chłopcem, który przez nich pakował się wiecznie w kłopoty a mimo to stał za nimi murem. Teraz stał się gburem, który myśli tylko o sobie i w każdym widzi wroga. I choć bardzo chciał nie mógł zrobić niczego, by mu pomóc, bo on tej pomocy nie chciał.
Zrezygnowany wrócił do domu.
- Dowiedziałeś się czegoś?
- Niestety nie.
Tom zamyślił się obserwując brata. Widział rezygnację w jego oczach – coś, czego nie oglądał zbyt często. Musiało być naprawdę źle.
- Nie przejmuj się. Minie mu, przecież go znasz.
- Chyba właśnie w ogóle go nie znamy Tom. Zmienił się.
Chłopak westchnął cicho i poklepał brata po ramieniu. Nigdy nie sądził, że kiedyś stracą przyjaciela. Dziwnie czuł się z tą myślą. Zupełnie, jakby to mu się tylko śniło.
Ale Andreas narobił ^^ Rzeczywiście jest idiotą, ale cóż... Zobaczymy, czy się z tego jakoś wygrzebie. Pewnie będzie próbował, chyba że naprawdę nie ma już dla niego żadnej nadziei xd Rozumiem Lisę, że boi się zostać sama. Ale z drugiej strony... Powinna mieć prawdziwych przyjaciół, a nie takich, którzy odwracają się od niej jak małe, fochnięte dzieci... Andreas niestety się nie popisał ^^ No, ale zobaczymy jak to się potoczy dalej ;) Dobrze, że Lisa ma chociaż bliźniaków :D Na nich może liczyć, przynajmniej jak na razie xd Oni chyba nic nie odwalą, taką mam nadzieję :D pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńSzczerze sama nie wiem, co kto odwali. Im też może odbić są w końcu tylko ludźmi. Zobaczmy, co moja wena wymyśli :)
OdpowiedzUsuńA Andreas jest uosobieniem facetów, których miałam okazje spotkać w swoim życiu :D
Dziękuję :) ;*
No, no, Andreas wszystko schrzanił... Mam przeczucie, że chyba naprawdę się zmienił. Nie jest już prawdziwym przyjacielem - a może nigdy nim nie był? Nie może zabronić Lisie posiadania innych przyjaciół i nie może też być o nich zazdrosny. Teraz jak tak czytałam tę notkę, pomyślałam, że lepiej by było, żeby nie mieszał się zbytnio w jej życie, bo kto wie, do czego ta zazdrość doprowadzi, jeśli stanie się chorobliwa. :P
OdpowiedzUsuńSzkoda mi samej Lisy i w dużej części ją rozumiem - pewnie każdy boi się samotności... Mam jednak nadzieję, że przyjaciele - szczerzy i kochający - będą przy niej.
No i powiem jeszcze, że Tom jest słodki... Tak jakby opiekuje się Lisą. Może i on jest zakochany? Andreas ma rywala? ^^
Czekam na kontynuację ;D
Neie powiem nie i nie powiem tak, wszystko wyjdzie w swoim czasie. Ciesze się, że Ci się podobało :)
Usuń