środa, 26 września 2012

Rozdział 1


To był całkiem ciepły dzień. Lisa czuła na policzkach pierwsze promienie słońca. Uśmiechnęła się do siebie i usiadła na łóżku. Przesunęła się nieco w lewo, by chwycić się ramy łóżka i wstać. Stamtąd był już tylko krok do komody, na której były już naszykowane ubrania na dzisiaj. Każdego wieczora poświęca sporo czasu, by skompletować strój na następny dzień. Wszystko ma poukładane, posegregowane i opatrzone specjalnymi metkami, które ułatwiają jej wybór. Rodzice zrobili, co w ich mocy, by córka mogła być samodzielna niemal na każdym kroku. Dziewczyna po raz kolejny tego dnia uśmiechnęła się do siebie i pewnym krokiem ruszyła w stronę łazienki. Ułożyła rzeczy na koszu i po chwili już trzymała w ręce szczoteczkę do zębów. Chwilę zajęło jej znalezienie pasty, ale w końcu mogła spokojnie zadbać o higienę jamy ustnej. Potem przyszła kolej na ubranie się. To zawsze zajmowało jej najwięcej czasu, jednak od dawna już nie prosiła o pomoc mamę. Wolała wstać nieco wcześniej i zrobić to samodzielnie. Gdy wreszcie uporała się z ostatnią częścią garderoby znalazła szczotkę i wzięła się za rozczesywanie swoich długich, lekko kręconych brązowych włosów. Gdy pozbyła się wszystkich pęków i kołtunów zebrała je u góry w kucyk, który po chwili zamienił się w całkiem spory kok. Mogła to zrobić sama dzięki mamie, która z anielską cierpliwością nauczyła ją, jak w łatwy sposób może układać swoje włosy tak, by jej nie przeszkadzały. Naprawdę była jej za to wdzięczna.
Chwilę później schodziła na dół, by w kuchni zjeść razem z rodzicami śniadanie. To był jeden z niewielu momentów w ciągu dnia, kiedy mogli pobyć razem. Rodzice pracowali w różnych godzinach, przez co często się mijali. A i ona czasem wychodziła gdzieś z przyjaciółmi wracając z reguły już po kolacji.
- Dzień dobry – powiedziała wesołym głosem stając w progu kuchni. Wyczuła dłonią zimną powierzchnię lodówki i ruszyła pewniej w przód natykając się na krzesło, które zajęła. Czuła wyraźnie zapach smażonej jajecznicy na bekonie i pomarańczowy sok, który tata właśnie postawił przed nią. - Co macie dzisiaj w planach?
- Tata do późna będzie siedzieć w firmie i pracować nad jakimś bardzo ważnym projektem a ja po pracy wybieram się do cioci Megan. Chcesz pójść ze mną?
- Chętnie mamo, ale obiecałam już Andreasowi, że dotrzymam mu towarzystwa na zakupach – powiedziała dziewczyna uśmiechając się delikatnie i odsuwając nieco w tył, by mama mogła nałożyć jej śniadanie na talerz. Dawno już nauczyła się rozróżniać dźwięki, które wydawała stara, drewniana podłoga w kuchni, gdy mama przechadzała się po niej przygotowując posiłki. Dzięki temu wiedziała, w którą stronę powinna się zwrócić mówiąc do niej.
Już dwadzieścia minut później do drzwi dzwonił Andreas, który dzisiaj zobowiązał się towarzyszyć Lisie w drodze do szkoły a dziewczyna w zamian za to po zajęciach miała pójść z nim na zakupy. Chłopak strasznie nie lubił sam chodzić po sklepach. Gdy bliźniacy byli w mieście to oni dotrzymywali mu towarzystwa. Potem wybierali się zawsze we trójkę, ale dzisiaj Caroline nie mogła do nich dołączyć. Od rana miała wizytę u lekarza a potem wyjeżdżała z rodzicami na weekend do babci. Andreas i Lisa byli więc skazani tylko na własne towarzystwo.

- Co mamy dzisiaj za zajęcia? - zapytała dziewczyna, gdy szli w stronę szkoły. Szatynka trzymała przyjaciela pod rękę. Tak było najwygodniej i jej i jemu.
- Same najgorsze. Ale na szczęście tylko pięć godzin a potem witaj weekendzie.
Lisa zaśmiała się cicho i zmieniła nieco tor rozmowy.
- A kiedy wracają twoi przyjaciele?
- W sobotę wieczorem. Mam nadzieję, że ich poznasz. To naprawdę wspaniali ludzie.
- Też mam nadzieję, że ich poznam.

Przez cały czas dziewczyna zastanawiała się, jak mogliby wyglądać bliźniacy. Nigdy żadnych nie widziała na oczy, więc ciężko jej było to sobie wyobrazić. Zwłaszcza, że Andreas cały czas zaznaczał, że niewiele ich z wyglądu łączy. Całkiem się w tym pogubiła. No i ten ich zespół. Musi w końcu poprosić przyjaciela, by wgrał jej na mp3 parę ich kawałków. Skoro miała ich poznać chciała chociaż wiedzieć, jaką muzykę tworzą. Nie mogła przecież się wygłupić mówiąc, że nie ma pojęcia, co robią. Choć za żadne skarby świata nie mogła sobie przypomnieć nazwy ich zespołu.
Po zajęciach tak, jak ustalili, udali się do centrum. Dziewczyna, co prawda nie bardzo mogła pomóc, ale chłopak doceniał sam fakt, że z nim była. Odkąd zaczął trzymać z nią i Caroline nie mógł sobie wyobrazić, że wychodzi gdzieś sam. Te dwie dziewczyny nadały jego życiu koloru, gdy przyjaciele wyjechali spełniać marzenia. Oczywiście był z nich dumny i cieszył się, że im wyszło, ale mimo wszystko tęsknił za nimi. I nic na to nie mógł poradzić.

- Koniecznie musisz mi dzisiaj wrzucić parę ich utworów na mp3. Nie chce się zbłaźnić przed nimi – powiedziała w końcu, gdy wracali już do domu. Andreas był zadowolony z zakupów. Nabył wszystko, co planował i nucił wesoło pod nosem zagadując przyjaciółkę, która co chwilę wybuchała śmiechem.
- Jeśli chcesz to mogę wpaść do ciebie za jakąś godzinkę i to załatwić. Tylko coś przekąszę w domu.
- Pasuje. Sama nieco zgłodniałam.
Pożegnali się pod jej domem i blondyn szybko pobiegł w swoją stronę a dziewczyna ostrożnie przekroczyła próg domu i udała się do kuchni. Wszędzie panowała nienaturalna cisza. Nienawidziła, gdy rodziców nie było, dlatego cieszyła się, że za chwilę wróci do niej Andreas. Zdjęła kurteczkę, którą zostawiła w przedpokoju i ruszyła w stronę kuchni. Miała nadzieję, że mama zostawiła dla niej kanapki w lodówce. Wyczuła dłonią chłodną, metalową powierzchnię i uśmiechnęła się. Otwarła drzwiczki i poczuła na twarzy przyjemny chłód. Delikatnie badała dłońmi zawartość lodówki. Wreszcie natknęła się na talerz. Wyjęła go i ostrożnie położyła na stole a potem skierowała się trzy kroki w prawo do blatu, na którym powinien stać sok. Ten sam, który piła na śniadanie. Był. Nalała sobie odrobinę do szklanki i wróciła do stołu. Zasiadła na krześle i zabrała się za jedzenie. Ledwo zdążyła odłożyć talerz do zlewu a usłyszała charakterystyczne pukani do drzwi. Z uśmiechem ruszyła w stronę korytarza, by wpuścić przyjaciela.

- Chyba się już za mną stęskniłeś – zaśmiała się, gdy razem udali się do jej pokoju. Dziewczyna podała mu swoją mp3 i czekała, aż blondyn zrobi, co trzeba, by mogła posłuchać nieco piosenek jego przyjaciół.
- Mam nadzieję, że Ci się spodobają. Mówiłem im już trochę o Tobie i bardzo im zależy na Twojej opinii.
- Naprawdę? W takim razie jutro, gdy tylko mama znajdzie chwilę czasu udam się do parku i tam na spokojnie ich posłucham. Może być?
- Myślałem, że jutro ich poznasz.
- Nie widziałeś ich od dawna. Spędź z nimi ten dzień a ja poznam ich w niedzielę. Wtedy wróci też Caroline i możemy przyjść obie – zaproponowała Lisa. Wiedziała, jak chłopak tęsknił za przyjaciółmi i chciała, by mógł się nimi choć przez chwilę nacieszyć zanim znowu będzie musiał się nimi dzielić z resztą świata. Porozmawiali jeszcze trochę, a gdy wrócili rodzice dziewczyny pożegnali się i blondyn wrócił do domu. Lisa natomiast postanowiła przygotować sobie ubranie na jutro, bo do kolacji miała jeszcze trochę czasu. Była zmęczona zakupami z przyjacielem i chciała wcześniej pójść spać. Liczyła na to, że mama znajdzie jutro chwilę, by zaprowadzić ją do parku. Choć znała drogę doskonale to odkąd poznała przyjaciół odzwyczaiła się od samotnych wycieczek. Nawet nie pamiętała, gdzie odłożyła swoją laskę. I wcale nie chciała jej szukać. Odłożyła swoje przyciemniane okulary na biurko i ruszyła w stronę wyjścia. Chciała jak najszybciej zjeść i pójść spać, by nadszedł nowy dzień. Może przyniesie ze sobą, coś lepszego niż wczoraj?

2 komentarze:

  1. na mam nadzieję że ten dzień będzie najlepszym w jej życiu...;*

    OdpowiedzUsuń
  2. powiem szczerze, że spodobało mi się twoje opowiadanie! :) niewidoma dziewczyna i Tokio Hotel. Jestem bardzo ciekawa ich pierwszego spotkania :*
    zapraszam również do siebie [hoffen-th.blogspot.com]
    pozdrawiam i informuj mnie :)

    OdpowiedzUsuń